W erze dominacji SUV-ów na ulicy Honda decyduje się na zaskakujący krok. Po ponad dwóch dekadach przerwy firma zaprezentowała nową generację modelu Prelude znanego z bycia sportowym samochodem w nadwoziu coupe. Czy jest na co czekać? Patrząc po samej karoserii pojazdu, można stwierdzić, że…
Jak najbardziej! Samochód utrzymuje smukłą sylwetkę swych poprzedników, a detale, takie jak karbonowy dach, tylko podkreślają jego gotowość do szybkiej jazdy. Co więcej, będzie to hybryda, więc oprócz silnika elektrycznego na pokładzie znajdzie się również silnik spalinowy – w sam raz dla pasjonatów klasycznej motoryzacji. Sam wygląd nie jest jednocześnie zbyt przesadzony, jak to miało miejsce na przykład w Hondzie Civic VIII, potocznie nazywanej „UFO”. Tu mamy bardziej do czynienia z nowoczesnym designem, ale z zachowaniem granic dobrego smaku. Mnie to pasuje.
Na razie niestety nie mamy wglądu do środka pojazdu, możemy się jedynie domyślać jak będzie wyglądać kokpit. Do wypuszczenia na rynek zostało jeszcze trochę czasu, a najwidoczniej producent lubi trzymać szczegóły w sekrecie. Przypuszcza się, że premiera będzie miała miejsce w 2026 roku, a kwota jaką będziemy musieli zapłacić będzie wahać się od 120 do 150 tys. zł w zależności od wyposażenia. Jeśli prognozowana cena się utrzyma, to nowa Honda Prelude będzie tańsza zarówno od Toyoty GR Yaris, jak i Mazdy MX-5. Honda ma więc okazję być naprawdę konkurencyjną opcją w danym segmencie.