Brytyjczycy upodobali sobie nordycką mitologię. W 2019 roku mogliśmy podziwiać Valkyrie – hipersamochód z napędem hybrydowym o mocy ponad 1000 KM, ograniczony do 150 egzemplarzy oraz kosztujący około 15 milionów złotych. Po pięciu latach nadeszła pora na kolejny model nazwany na cześć północnej mitologii.
Trzeba przyznać, że nazwy tych samochodów nie wzięły się znikąd. Walkirie były wojowniczkami, które sprowadzały dusze najdzielniejszych poległych w boju wojowników do Walhalli. Model Valkyrie od Astona Martina rzeczywiście był waleczny, surowy i bezkompromisowy. Wnętrze ma on iście spartańskie. Od Valhalli powinniśmy więc oczekiwać krainy mlekiem i miodem płynącej. No cóż, za ponad 4 mln zł można trochę wymagać.
Czy Brytyjczycy zdołali dostarczyć nam ziemię obiecaną? Wszystko wygląda na to, że tak! Samochód wygląda świetnie. Jest egzotyczny i współczesny, ale nie futurystyczny. Znaczy się: nie przekombinowany. Jest to pierwszy samochód w ich stajni z silnikiem V8 biturbo umiejscowionym pośrodku. Sam silnik spalinowy generuje 828 KM i 857 Nm, a w połączeniu ze wspomagającymi go silnikami elektrycznymi te liczby wzrastają do 1079 KM i 1100 Nm. Przy masie rzędu 1655 kg rozpędza się do setki w 2,5 s, a prędkość maksymalna to 350 km/h.
Nakład tego modelu będzie limitowany tylko do 999 sztuk. Nie wiem co ich powstrzymywało od sprzedania okrągłego tysiąca, ale być może szef zarezerwował sobie jakąś edycję specjalną. Tak czy inaczej, dzięki ograniczonej sprzedaży Valhalla jest jeszcze bardziej pożądanym towarem. Łakomy kąsek do kolekcji pasjonatów motoryzacji.